poniedziałek, 24 sierpnia 2015

To już koniec.



Hej misiaki.
Dawno mnie tu nie było i jeszcze przychodzę z niewesołą informacją. A więc blog ten jak każdy inny mój z historią zostaje zamknięty. Ale spokojnie kiedyś wrócę. Wtedy będzie lepiej. Nie wiem co mogę wam jeszcze powiedzieć. Na prawdę nie wiem. Ciężko mi się żegnać. A już słów mi brakuje żeby się nie powtarzać. Nie umiem wam powiedzieć więcej niż to, że bardzo wam dziękuję, że byliście tu ze mną. Dziękuję wam że czytaliście tą historię. Dalej mam na nią tysiące pomysłów, ale weny już brak. Wiem dlaczego, ale nie chcę o tym mówić, bo to bardzo boli, a teraz wiem, że ta wena szybko nie wróci. Blog zamykam już dziś z czystego szacunku do was. Miałam blogi zawiesić 1 września, a gdybym do października nic nie napisała zamknęłabym je. A robię to już teraz, bo tak to ja bym się męczyła, a wy czekalibyście na rozdział. Nie wiem co jeszcze mogę wam powiedzieć. Ten blog mimo że nie jestem na nim od początku był dla mnie tak samo ważny jak każdy inny. Kocham pisać historie i z tym nie kończę. Zaczynam od nowa. Pod inną nazwą i na innym blogu. Ale wam również nic nie podam. Chcę zacząć od totalnego zera. Ale moją twórczość na blogach jeszcze będziecie mogli śledzić. Jedyny blog na tym koncie który zostaje otwarty to http://po-prostu-asia.blogspot.com/ Czasem trzeba zostawić większość rzeczy by móc odrodzić się na nowo z nowym zapałem i siłami. Dlatego przepraszam, ale właśnie u mnie ten czas nastał.

DZIĘKUJĘ WAM ZA CZAS WSPÓLNIE SPĘDZONY!

DZIĘKUJĘ ZA PONAD 5 TYSIĘCY WYŚWIETLEŃ!

DZIĘKUJĘ ZA 12 OBSERWATORÓW!

DZIĘKUJĘ ZA 65 KOMENTARZY!

Mam nadzieję, że mnie nie znienawidzicie, bo ja tu kiedyś wrócę. Wrócę w lepszej wersji mnie. Przysięgam.

A na razie.... Komentujcie moją decyzję. Ja się z wami żegnam. Dzięki. Cześć i na razie.
Asia Ari <3

To jest zatrzymanie się w miejscu... Niby to nie jest dobre. Ale w tym wypadku ochroni mnie przed krokiem do tyłu ~ Asia Ari 2015

I tak na koniec macie przegenialny utwór  Mulciaka
 

czwartek, 6 sierpnia 2015

Rozdział 16: Nowy dom nowe życie i powrót.

 

Bo prawdziwe życie zaczyna tam gdzie kończą się problemy...

Martina
Los Angeles 7:20

Po bardzo długiej drodze w końcu dojechaliśmy do LA. To miasto jest cudowne! Takie wielkie i kolorowe! Najlepsze jest to że mieszkamy w najlepszej dzielnicy jaka kiedykolwiek powstała. Mieszkamy w Hollywood. Może i nie w samym centrum, ale to jednak Hollywood!

Gdy zatrzymaliśmy się pod naszym nowym domem wzięłam plecak i z prędkością światła wysiadłam z samochodu. Zaczęłam się kierować w zupełnie inną stronę niż jest dom.
- Martina! Gdzie biegniesz! - usłyszałam krzyki mamy.
- Spokojnie! Wrócę do wieczora! - odkrzyknęłam i pobiegłam dalej.

Byłam w siódmym niebie. Nigdy nie czułam się lepiej. Teraz zacznę żyć. Tak naprawdę żyć. Bez trosk. Bez zmartwień. Bez uczucia, że ktoś mnie poniży. Nareszcie będę szczęśliwa! Nie będzie Evy, nie będzie Valeri i Macareny! Nie będzie też Diego. Będę mogła zapomnieć.

Gdy tak biegłam na kogoś wpadłam. Boże, ale jestem niezdarna!
- Ja... Przepraszam... Zagapiłam się. - powiedziałam nie patrząc temu komuś w oczy tylko na swoje buty.
- Nic się nie stało. - Gdy usłyszałam ten głos szybko podniosłam głowę. Zobaczyłam parę hipnotyzujących szmaragdów. Zaniemówiłam. - O. Czyli znowu się spotykamy. - Nie wierzę! Mój idol mnie kojarzy! Pamięta! Nie byłam w stanie odpowiedzieć. Tylko kiwnęłam głową na "Tak". - Jeżeli mogę zapytać. Co robisz w Los Angeles? Przecież mieszkasz w San Francisko. - Nie mogłam dłużej znieść jego oczu. Spuściłam głowę.
- Mieszkałam. Przeprowadziłam się z mamą i bratem.
- Co było tego powodem? - Już chciałam mu odpowiedzieć. Ale wtedy zrozumiałam, że to kompletnie obca dla mnie osoba.
- Sprawy prywatne.
- Rozumiem. - Kątem oka zobaczyłam, że się uśmiecha. Po chwili spojrzał na zegarek. Wyglądał na bardzo drogi. - Ja muszę już iść. Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy. - Powiedział i odszedł. Moja cała energia została wyczerpana przez kilka zdań z nim. To jest niewiarygodne co jedna rozmowa z gwiazdą może z człowiekiem zrobić.

Nie chciałam już dalej zwiedzać. Postanowiłam jak najszybciej zwiać... Znaczy pójść do domu. Nie mam pojęcia czemu on aż tak mnie onieśmiela. Na prawdę nie wiem. I za nic nie chcę się tego dowiedzieć.

O 18 byłam w nowym domu. Nie był duży. Ale miał swój urok. Z zewnątrz nie wyglądał jakoś bardzo nowocześnie, ale wewnątrz to co innego. Fajnie, że mama go znalazła.
- Kochanie! - usłyszałam krzyki mamy. - Chodź na górę! - dodała. Skierowałam się w stronę jej głosu. Stała przed białymi drzwiami.
- Mamo? O co chodzi?
- Zamknij oczy.
- Po co?
- Oj zamknij. - Nie odpowiedziałam tylko zamknęłam oczy. Usłyszałam ciche skrzypnięcie drzwi. Następnie mama wzięłam mnie za rękę i zaprowadziła do pokoju. - Możesz otworzyć. - Zrobiłam to co kazała.

Moim oczom ukazał się piękny, kremowy pokój. Znaczy... Kremowe były ściany. Były na nich moje plakaty i obrazy z mojego poprzedniego pokoju. Meble były białe. Na komodzie była moja figurka konia, a na niej siedział miś, którego kiedyś dostałam. Obok nich były obrazki. Właściwie rysunki, które kiedyś z nudów zrobiłam. Przedstawiały zespół One Thing. Pamiętam jak je rysowałam. Wtedy jeszcze wszystko było inaczej. Nad mniejszą szafką wisiał telewizor. Pod drugą ścianą na przeciwko niego stało jasno brązowe biurko. Na nim było kilka książek i figurek. A obok niego moje łóżko. Było duże. Na nim była rozłożona pościel w egipskie wzorki. Były też moje wszystkie jaśki i maskotki. Tak mam 17 i na łóżku mam pluszaki. Jakiś problem? Przy pokoju też miałam ogromny balkon. I najlepsze, że widziałam  niego cudowny zachód słońca.
- Dziękuję mamo. Lepszego pokoju nie mogłabym sobie wymarzyć. - Powiedziałam i bardzo mocno ją przytuliłam.
- Nie dziękuj mi kochanie. To wszystko to zasługa Rugga. To on urządził Ci pokój. Chciał Ci w ten sposób wynagrodzić te wszystkie lata kiedy go przy Tobie nie było.
- Gdzie jest? Chcę mu podziękować.
- Nie wiem. Powiedział, że idzie się przejść i może zajdzie do starych znajomych.

Ruggero 

Jak dobrze znów być w LA. Kiedyś z ojcem tu mieszkaliśmy, ale później przeprowadziliśmy się do Nowego Yorku. Musiałem zostawić wszystkich przyjaciół. Normalnie szkoda gadać. Jak mógł mnie tak okłamać? Nigdy mu tego nie wybaczę.

Gdy tak szedłem ulicami Hollywood usłyszałem za sobą jak ktoś woła... Mnie?!
- Ruggero! - Po chwili uczepiła się mnie prześliczna blondynka. Wydała mi się dziwnie znajoma... Gdy mnie puściła zobaczyłem, że ma duże, piękne, piwne oczy. Wtedy ją rozpoznałem.
- Mercedes. Tęskniłem.
- Też tęskniłam. - Powiedziała z uśmiechem. - Ale nigdy więcej nie mów do mnie Mercedes. - Zmroziła mnie wzrokiem.
- Ok. Co tam u Ciebie?
- Dobrze. A u Ciebie?
- Też dobrze.
- Co Cię sprowadza na stare śmieci?
- Przeprowadzka z mamą i siostrą.
- Ale Twoją biologiczną matką? - Przytaknąłem. - Przecież mówiłeś, że jej nienawidzisz, bo Cię zostawiła.
- To nie prawda. Ojciec wszystko myślił.
- A to...
- Mechi. - Upomniałem ją.
- Sorka.
- Jak się ekipa trzyma?
- Nawet ok. - Gdy to powiedziała posmutniała.
- Ej... Co się dzieje.
- Nic. - Spuściła wzrok.
- Nie kłam. Widzę, że coś się dzieje.
- Chodźmy do mnie. Nie chcę tego mówić tu. Jest za dużo ludzi.
- Ok. - Zgodziłem. Skierowaliśmy się w stronę domu dziewczyny.

Doszliśmy do niego po jakiś 10  minutach. Był mega nowoczesny i wielki. Zdziwiło mnie, że nie mieszka z rodzicami. Chociaż w sumie... Nigdy się z nimi nie umiała dogadać. Często przychodziła do kogoś z nas na noc. Do mnie najczęściej. Znaczy... Do wszystkich dość często, ale do mnie najczęściej, bo mieszkaliśmy niedaleko siebie. Weszliśmy do salonu. Był jasny i przestronny. Jak to mieliśmy w zwyczaju nie rozsiedliśmy się na kanapie tylko na podłodze.
- To powiesz mi o co chodzi?
- Chodzi o to, że paczka...

~***~
Elo Elo H20!
Podoba się rozdział? Bo mi tak. Było odrobinę tajemnicy. Zwłaszcza pod koniec. Jaka paczka? Kto w niej jest? Co się z nią stało? Tego nie jest ciężko się domyślić. Ale może was zaskoczę, bo sama nie wiem co się z nią stało. Wiem jestem bardzo mądra. Ale ten rozdział skończyłam przed chwilą. I teraz sprawa organizacyjna. Znaczy powiedzmy że organizacyjna. Czy przez to, że Patiś odeszła wy też odeszliście? Bo jak tak to jest mi przykro. Jeżeli odeszliście, bo mnie nie lubicie to jest mi mega smutno. Tym którzy nad odejściem się jeszcze zastanawiają to od razu mówię nie odchodźcie. To że Patiś ze mną nie ma nie oznacza, że opowiadanie zmienię czy coś. Nie zamierzam go zmieniać, bo mi się podoba. Mam napisaną fabułę i jej będę się trzymać. Całą fabułą zajmowała się Patiś. Ja będę tylko pisać. Od czasu do czasu wprowadzę jakiś wątek, którego fabuła nie obejmuje. I tylko tyle jest mojego wkładu. W komentarzach piszcie w razie czego co wam się nie podoba w tym, że na blogu jestem tylko ja. Postaram się to zmienić. Oczywiście wszystko poza faktem, że jestem sama czy, że Patiś nie ma. To jest niezmienne. Ale ja już będę kończyć. Mimo mojego rujnującego życie snu wenę mam i idę ją spożytkować.
Do następnego!
Papa!
Asia Ari <3

poniedziałek, 20 lipca 2015

Ostatnia moja notka na tym blogu.

Myślałam nad tym długo po ponad miesiąc. 
Nie wiem dokładnie ile ale ten miesiąc była najgorszym miesiącem mojego blogowania. 
Zanim jednak przejdę do sedna sprawy.
Chciałam wam podziękować za to, że byliście jesteście i mam nadzieję będziecie.
Każdy komentarz wywoływał uśmiech na mojej twarzy.
Tak samo było z każdym nowym głosem w ankiecie i wyświetleniem.
Moja przygoda z tym blogiem jednak dobiega końca.
Wszystko się kończy po to aby mogło się zacząć coś nowego.
Ten blog był bardzo ważny dla mnie tak samo jak para siempre i świetnie pisało mi się tu historię.
Jednak wena z każdym dniem zanikała i zanika.
Po za tym w moim życiu prywatnym nie najlepiej się układa.
Jednak nie będę głębiej w to brnąć.
To była ciężka decyzja ale klamka zapadła.
Blog zostawiam w bardzo dobrych rękach więc nie mam się o co martwić.
Od dziś nie będę tu pisać rozdziałów ale zapewne będę je czytać.
Komentować również, jeśli przezwyciężę moje lenistwo.
Nadal jednak będę działać  w blogsferze.
Będę udzielać się na blogu z one shotami (klik), moim pierwszym blogu (klik), i chyba blogu o mnie ale nie wiem (klik).
Tak szybko niestety się mnie nie pozbędziecie.
Pisanie pozwala mi zapomnieć o wszystkich problemach ale niestety muszę też szanować mój wzrok i udowodnić komuś, że potrafię też coś innego niż korzystanie z laptopa.

Emm. Nie wiem co jeszcze mam napisać.
Chyba już napisałam wszystko co chciałam.

Trzymajcie się i do zobaczenia.



Nie byłabym sobą gdybym nie wstawiła piosenki tak na pożegnanie.



Rozdział 15 - Żyć jakby nie było przeszłości.

Czasem najlepiej wyjechać i zamknąć pewien rozdział w życiu by móc zacząć wszystko od nowa...

Miesiąc później
Ruggero

Tini dalej się nie obudziła. Odwiedzam ją codziennie, a nasza mama wraca do domu tylko na noc. Wszyscy się denerwujemy. Mama mówi, że jak się obudzi wyjedziemy. Sam chciałbym zmienić otoczenie... Martina pewnie też. Tyle zła ile tu doznała... Tyle cierpienia... Eh... Szkoda gadać. Najważniejsze żeby się obudziła.

Właśnie zmierzam do szpitala. Nasza mama jest w domu. Kazałem jej tam być, bo przez ten miesiąc bardzo mało spała. Więc powiedziałem, że ja od razu po szkole pójdę do szpitala, a ona ma cały dzień siedzieć w domu i się wyspać. W końcu jak Tińka się obudzi to mamy wyjechać, a na to potrzeba dużo energii.

Nawet nie zauważyłem kiedy doszedłem na miejsce. Szybko pobiegłem do sali numer 104. Gdy do niej wszedłem zobaczyłem to co przez ostatni miesiąc tylko, że miejsce obok mojej siostry było puste. Podszedłem do niego i usiadłem.

Spojrzałem na nią. Wyglądała tak... Tak... Sam nie wiem... Martwo raczej nie, ale też nie żywo. Wyglądała jakby spała. Wziąłem ją za rękę.
- Tini... Proszę Cię. Minął już miesiąc. Czemu się nie budzisz? Proszę obudź się. Gdy się obudzisz wyjedziemy. Wyprowadzimy się. Musisz się tylko obudzić i nic więcej. Tini błagam. Nasza mama jest załamana, że dopuściła do czegoś takiego. Myśli, że to jej wina. Martina błagam Cię obudź się... - prosiłem, a właściwei błagałem. Szczerze to nie wiem po co. Przecież i tak mnie nie usłyszy... Tak mi jej szkoda. Najgorsze, że dopiero ją poznałem, a już mogę ją stracić.

Lekarze nawet mówią, że powinna już się dawno obudzić, bo nie straciła aż tak dużo krwi. Podejrzewam, że ona może nie chcieć się obudzić. Ale nikomu o tym nie mówiłem. Nie chcę nikogo martwić. Wszyscy i tak się denerwują, a ona ma powód żeby nie chcieć się obudzić.

Martina

Martwią się. Wszyscy, a ja co? Nic. Nie mogę się obudzić. Chcę, ale nie mogę. Nie wiem co się dzieje. Słyszę co mówią. Wiem, że Rugg przy mie jest, bo kazał mamie odpocząć. Wiem, że jak się obudzę mama chce się przeprowadzić. Jest tylko jeden problem... Ja. Nie za bardzo widzę się w nowej szkole. Znowu jako nowa. Znowu wszyscy by mi dokuczali... Ale przecież tu nie będzie lepiej. A teraz mam okazję żeby się stąd wydostać, ale nie mogę z niej skorzystać. A czemu? Bo akurat jestem nieprzytomna. i nie mogę się obudzić.

Nie! Muszę się obudzić! Dla siebie. Dla Rugg'a. Przede wszystkim dla mamy. Skupiłam się. Wystarczy, że tylko otworzę oczy i wszystko będzie dobrze. Próbowałam kilka razy... Nie wiem ile... Na pewno dużo. Po kilkunastu próbach udało się. Otworzyłam oczy, ale po chwili je przymknęłam... Oślepiło mnie jasne światło. Po chwili znowu je otworzyłam. Ujrzałam Rugg'a.
- Tini? - zapytał jakby nie dowierzał.
- A kto? - zaśmiałam się. - Przepraszam.
- Mnie nie przepraszaj. Przeproś mamę jak przyjdzie. Ona bardziej się martwiła. Poczekaj zadzwonię do niej. - powiedział i na chwilę wyszedł z sali.

20 minut później.
Gdy Rugg skończył gadać z mamą i wszedł do sali. Opowiadał mi co się działo mimo że to wszystko wiem. Nagle drzwi od sali otworzyły się i wbiegła do niej mama.
- Tini! Dziecko kochane. Obudziłaś się. Jak dobrze. - powiedziała przytulając mnie.
- Nic mi mamo nie jest.
- Powiedz dlaczego to zrobiłaś?
- To wszystko mnie już przerosło.
- O niczym mi nie mówiłaś.
- Bo nie widziałam potrzeby żeby Cię martwić. Ty i tak masz dużo swoich problemów. Nie chciałam Ci dokładać moimi. Przepraszam... Gniewasz się na mnie?
- Kochanie nie mam jak się na Ciebie gniewać. To ja tu nawaliłam. Zaniedbałam Cię. Nie pytałam co u Ciebie. Mam nadzieję, że będziesz w stanie mi to kiedyś wybaczyć.
- Kocham Cię mamo.
- Ja Ciebie też kochanie.

Tydzień później.
W ciągu tego tygodnia działo się dużo. Bardzo dużo. Mama załatwiła mieszkanie w innym mieście, nową szkołę dla mnie i dla Rugg'a... Ogólnie wszystko co powinnyśmy mieć załatwione przed przeprowadzką. A gdzie się przeprowadzamy? Do Los Angeles! Miasto moich marzeń. Zawsze chciałam tam pojechać, a co dopiero mieszać!
- Tińka! - usłyszałam wołanie Rugg'a. - Złaź na dół bo za raz pojedziemy bez Ciebie! - dodał.

Mimo tych złych wydarzeń będzie mi brakować tego miejsca. Ale muszę w końcu zostawić za sobą to co złe i zacząć żyć na nowo. Zamknę w końcu rozdział cierpienia i otworzę nowy. Mam nadzieję, ze weselszy.

Wzięłam ostatni bagaż jakim był mój plecak i zbiegłam na dół. Uśmiechnęłam się do brata i przytuliłam do niego. Gdy się od siebie odlepiliśmy skierowaliśmy się do wyjścia z domu, a następnie do samochodu. Wsiedliśmy do niego, a mama odpaliła silnik.
- Teraz będziemy prawdziwą rodziną. - powiedziała nasza mama.
- Bez żadnych tajemnic i kłamstw. - dodałam z wymalowanym na ustach uśmiechem.

Teraz już wiem, że samobójstwo nie jest lekarstwem na ból i cierpienie. Bo szczęście nie polega na tym żeby siebie tylko uszczęśliwić. Szczęście polega na uszczęśliwieniu innych i przy okazji siebie. Co to za szczęście kiedy wszyscy wokół będą nieszczęśliwi. Teraz na prawdę będę szczęśliwa. Z moim bratem i mamą. W nowym domu, szkole i mieście. Teraz... Wszystko zacznie się od nowa. Zacznę żyć jakby nie wydarzyło się nigdy nic złego. Jakby nie było przeszłości. Będę żyć bez mojej metalowej przyjaciółki. Znajdę nowych przyjaciół. Może nawet i chłopaka. Albo przestanę rozmyślać co przyniesie przyszłość i poczekam. Poczekam co przygotuje mi los i życie...

Z tą myślą oparłam głowę na szybie i nawet nie wiedząc kiedy zasnęłam...

~***~
Hejo!
Tu Asia!
I jak wam się rozdział podobał?
Mi tak nawet.
Jak widzicie są 2 dość duże przeskoki czasowe.
Możecie mnie za nie zabić, ale uznałam że nie ma sensu przez milion rozdziałów opisywać coś nudnego.
Rozdział jest taki a nie inny bo mam podły humor.
A czemu?
Przez moją koleżankę.
Ale co ja tu o smentach.
Akcja się rozkręca!
To co będzie się dziać w LA będzie mega!
Znaczy...
Chyba.
Bo rozdziałów muszę zapas zrobić.
Poza tym nie mam napisanego następnego.
Ale chyba mi to wybaczycie.
Ale ja już nie przedłużam.
A na razie... Komentujcie. Obserwujcie. Niebieski magiczny guziczek. Ja się z wami żegnam. Dzięki. Cześć i na razie!
Asia Ari <3

poniedziałek, 13 lipca 2015

Rozdział 14 - Ma najrzadszą grupę krwi.





Boisz się powiedzieć ludziom, co naprawdę czujesz, bo boisz się że to ich zniszczy. 
Dlatego wszystko trzymasz w sobie i to niszczy ciebie. 


Rugg

Po słowach Grace że nie ma Tini zerwałem się i szybko pobiegłem do jej pokoju. Boję się że zrobiła sobie coś złego. Przecież to wszystko mogło ją przerosnąć. Wiedziałam, że nie dawała sobie rady z tym wszystkim. Słyszałem jak po nocach płakała. Teraz jednak do głowy mogły przyjść jej jeszcze większa głupota. Mam złe przeczucia ale oby były fałszywe. Nie darowałbym sobie, że moja siostra może zrobić sobie coś, co może zaszkodzić na jej zdrowiu, przeze mnie. Zżyłem się z nią i nie wyobrażam sobie dnia bez niej i jej głupich pomysłów aby zniszczyć mi grzywkę. Na samo wspomnienie uśmiechnąłem się pod nosem. Gdy już dotarłem do je pokoju po zapukaniu odpowiedziała mi cisza. Nie wiem czy zasnęła czy udaje że jej tam nie ma. Delikatnie otworzyłem drzwi i zajrzałem w głąb pokoju. Zastałem tam jednak pustki. Przestraszyłem się i to bardzo. Zdenerwowany wyszedłem z pomieszczenia i skierowałem się w stronę łazienki. Drzwi o dziwo było uchylone. Niepewnie je otworzyłem i to co tam zastałem przeraziło mnie. Nogi odmówiły posłuszeństwa i stały się jak z waty. Nie wiem ile tak stałem ale gdy już dotarło do mnie co Tini zrobiła szybko wybrałem numer alarmowy. Mój jeżyk plątał się niemiłosiernie ale na szczęście osoba po drugiej stronie wszystko zrozumiała. Po zakończeniu połączenia szybko podbiegłem do Tini i i próbowałem zatamować krew wypływającą z jej ręki. Cały czas zadawałem sobie pytanie czemu ona to zrobiła. Widziałem, że ciężko jej jest przez tą sytuację w szkole. Nie myślałem jednak, że zrobi coś aż tak głupiego.
- Ruggero co się tam dzieje? - usłyszałem wołanie mojej mamy. Do tej pory nie dociera to do mnie ale teraz nie czas na monologi wewnętrzne.
- W łazience. - odkrzyknąłem. Nie miałem siły aby krzyczeć co tu się stało. Przerosło mnie to. Ten widok zapamiętam do końca życia.
- Matko kochana. Co tu się stało? Tini. Coś ty narobiła. - powiedziała moja mama i podeszła do mojej siostry. Widziałem, że nie jest z nią dobrze. Zaczęła płakać i nie była w stanie nic zrobić. Gdy już trochę udało mi się zatamować krwawienie z jej ręki do łazienki weszli lekarze. Spojrzeli na siebie i włożyli ją na nosze.
- Możemy wziąć jedną osobę. Kto z państwa jedzie.
- Mamo?
- Jedź Rugg. Ty myślisz trochę trzeźwiej niż ja. Ja dojadę.
- Dobrze tylko uważaj na siebie.
- O mnie się nie martw. Idź. - powiedziała a ja poszedłem za lekarzem. Wsiedliśmy do karetki i zaczęliśmy kierować się w stronę szpitala. Ja zacząłem rozmyślać... Czemu to zrobiła? Co jej przyszło do głowy? Może nie wytrzymała tego wszystkiego? Nie wiem... A może jest zazdrosna... Zazdrosna o mnie. Może się wystraszyła że jak ja się teraz pojawiłem ona przestanie być ważna dla swojej matki. Nie mam pojęcia. Ale dowiem się tego. Jak nie powie mi po dobroci to zrobię jej na złość i coś wykombinuje. Nie zauważyłem nawet jak dojechaliśmy. Lekarze szybko zabrali nosze na których leżała. Gdy weszliśmy do szpitala weszli do jakiejś sali, a mi kazali czekać. Sam nie wiem na co... Wiem, że czas dłużył mi się niemiłosiernie.

3 godziny później

Mam wrażenie jakby czas płyną bardzo wolno... Sekundy to minuty. Minuty to godziny. Godziny to miesiące... Nasza mama przyjechała jakoś 20 po nas. Od tego czasu... Wszystko umarło. Nagle z sali Martiny wyszedł lekarz. Nie był wesoły. Wręcz przybity.
- Państwo to rodzina Martiny?
- Tak. - odpowiedziała szybko moja mama. - Doktorze co z nią?
- Nie mam za dobrych wieści. Pani córka straciła bardzo dużo krwi.
- To nie możecie przeprowadzić transfuzji? - zapytałem.
- Niestety Martina ma bardzo rzadką grupę krwi której akurat w tym momencie nie mamy. Przykro nam... Ale bez tego nie uda nam się jej uratować. Jaką ma pani grupę krwi?
- AB Rh-
- Niestety... Ona ma O Rh-
- Chwila. Ja mam grupę krwi 0 Rh-.
- Zgodziłby się pan na oddanie krwi?
- Tak! To moja siostra. Muszę jej pomóc.
- Proszę za mną. - powiedział i skierowaliśmy się do jakiejś zali.

10 minut później

Jestem już po pobraniu krwi. Pobrali mi jej pół litra. Dostałem sok pomarańczowy i ciastko z czekoladą. Sok wypiłem a na ciastko nie miałem ochoty. Prawdę mówiąc nie miałem nawet ochoty na sok. Wziąłem ciastko i udałem się z powrotem pod salę Tini. Tam siedziała załamana mama. Teraz nie zostało nic innego jak czekać. Czekać właściwie na cud. Oby ten cud nastąpił. Musi nastąpić...

~***~
Heja!
Nie zgadniecie kto się zgłasza.
Tu Asia!
Tak ja!
Dawno mnie tu nie było.
Ten rozdział do momentu przyjścia mamy Tini i Rugga napisała Patiś. 
Resztę ja.
Mam nadzieję że się podoba.
Dawno mnie nie było ale obiecuję poprawę.
Nie wiem czy w wakacje będę tak często jak wcześniej ale w roku szkolnym będę dużo częściej.
Co w rozdziale.
Czo ta Tini narobiła?!
Jeszcze ma najrzadszą grupę krwi.
Ale Rugg na szczęście też ją ma. 
Wszyscy wyczekują cudu.
Tylko czy on się wydarzy...
Nie wiem :D
Ale ja już się żegnam mam wrażenie że Patiś mnie zabije jak zobaczy że dokończyłam rozdział :D
Ale może przeżyję.
Trzymajcie kciuki za me życie.
Ja już serio spadam.
Papa!
Asia Ari <3
Czytasz= komentujesz= motywujesz