poniedziałek, 20 lipca 2015

Ostatnia moja notka na tym blogu.

Myślałam nad tym długo po ponad miesiąc. 
Nie wiem dokładnie ile ale ten miesiąc była najgorszym miesiącem mojego blogowania. 
Zanim jednak przejdę do sedna sprawy.
Chciałam wam podziękować za to, że byliście jesteście i mam nadzieję będziecie.
Każdy komentarz wywoływał uśmiech na mojej twarzy.
Tak samo było z każdym nowym głosem w ankiecie i wyświetleniem.
Moja przygoda z tym blogiem jednak dobiega końca.
Wszystko się kończy po to aby mogło się zacząć coś nowego.
Ten blog był bardzo ważny dla mnie tak samo jak para siempre i świetnie pisało mi się tu historię.
Jednak wena z każdym dniem zanikała i zanika.
Po za tym w moim życiu prywatnym nie najlepiej się układa.
Jednak nie będę głębiej w to brnąć.
To była ciężka decyzja ale klamka zapadła.
Blog zostawiam w bardzo dobrych rękach więc nie mam się o co martwić.
Od dziś nie będę tu pisać rozdziałów ale zapewne będę je czytać.
Komentować również, jeśli przezwyciężę moje lenistwo.
Nadal jednak będę działać  w blogsferze.
Będę udzielać się na blogu z one shotami (klik), moim pierwszym blogu (klik), i chyba blogu o mnie ale nie wiem (klik).
Tak szybko niestety się mnie nie pozbędziecie.
Pisanie pozwala mi zapomnieć o wszystkich problemach ale niestety muszę też szanować mój wzrok i udowodnić komuś, że potrafię też coś innego niż korzystanie z laptopa.

Emm. Nie wiem co jeszcze mam napisać.
Chyba już napisałam wszystko co chciałam.

Trzymajcie się i do zobaczenia.



Nie byłabym sobą gdybym nie wstawiła piosenki tak na pożegnanie.



Rozdział 15 - Żyć jakby nie było przeszłości.

Czasem najlepiej wyjechać i zamknąć pewien rozdział w życiu by móc zacząć wszystko od nowa...

Miesiąc później
Ruggero

Tini dalej się nie obudziła. Odwiedzam ją codziennie, a nasza mama wraca do domu tylko na noc. Wszyscy się denerwujemy. Mama mówi, że jak się obudzi wyjedziemy. Sam chciałbym zmienić otoczenie... Martina pewnie też. Tyle zła ile tu doznała... Tyle cierpienia... Eh... Szkoda gadać. Najważniejsze żeby się obudziła.

Właśnie zmierzam do szpitala. Nasza mama jest w domu. Kazałem jej tam być, bo przez ten miesiąc bardzo mało spała. Więc powiedziałem, że ja od razu po szkole pójdę do szpitala, a ona ma cały dzień siedzieć w domu i się wyspać. W końcu jak Tińka się obudzi to mamy wyjechać, a na to potrzeba dużo energii.

Nawet nie zauważyłem kiedy doszedłem na miejsce. Szybko pobiegłem do sali numer 104. Gdy do niej wszedłem zobaczyłem to co przez ostatni miesiąc tylko, że miejsce obok mojej siostry było puste. Podszedłem do niego i usiadłem.

Spojrzałem na nią. Wyglądała tak... Tak... Sam nie wiem... Martwo raczej nie, ale też nie żywo. Wyglądała jakby spała. Wziąłem ją za rękę.
- Tini... Proszę Cię. Minął już miesiąc. Czemu się nie budzisz? Proszę obudź się. Gdy się obudzisz wyjedziemy. Wyprowadzimy się. Musisz się tylko obudzić i nic więcej. Tini błagam. Nasza mama jest załamana, że dopuściła do czegoś takiego. Myśli, że to jej wina. Martina błagam Cię obudź się... - prosiłem, a właściwei błagałem. Szczerze to nie wiem po co. Przecież i tak mnie nie usłyszy... Tak mi jej szkoda. Najgorsze, że dopiero ją poznałem, a już mogę ją stracić.

Lekarze nawet mówią, że powinna już się dawno obudzić, bo nie straciła aż tak dużo krwi. Podejrzewam, że ona może nie chcieć się obudzić. Ale nikomu o tym nie mówiłem. Nie chcę nikogo martwić. Wszyscy i tak się denerwują, a ona ma powód żeby nie chcieć się obudzić.

Martina

Martwią się. Wszyscy, a ja co? Nic. Nie mogę się obudzić. Chcę, ale nie mogę. Nie wiem co się dzieje. Słyszę co mówią. Wiem, że Rugg przy mie jest, bo kazał mamie odpocząć. Wiem, że jak się obudzę mama chce się przeprowadzić. Jest tylko jeden problem... Ja. Nie za bardzo widzę się w nowej szkole. Znowu jako nowa. Znowu wszyscy by mi dokuczali... Ale przecież tu nie będzie lepiej. A teraz mam okazję żeby się stąd wydostać, ale nie mogę z niej skorzystać. A czemu? Bo akurat jestem nieprzytomna. i nie mogę się obudzić.

Nie! Muszę się obudzić! Dla siebie. Dla Rugg'a. Przede wszystkim dla mamy. Skupiłam się. Wystarczy, że tylko otworzę oczy i wszystko będzie dobrze. Próbowałam kilka razy... Nie wiem ile... Na pewno dużo. Po kilkunastu próbach udało się. Otworzyłam oczy, ale po chwili je przymknęłam... Oślepiło mnie jasne światło. Po chwili znowu je otworzyłam. Ujrzałam Rugg'a.
- Tini? - zapytał jakby nie dowierzał.
- A kto? - zaśmiałam się. - Przepraszam.
- Mnie nie przepraszaj. Przeproś mamę jak przyjdzie. Ona bardziej się martwiła. Poczekaj zadzwonię do niej. - powiedział i na chwilę wyszedł z sali.

20 minut później.
Gdy Rugg skończył gadać z mamą i wszedł do sali. Opowiadał mi co się działo mimo że to wszystko wiem. Nagle drzwi od sali otworzyły się i wbiegła do niej mama.
- Tini! Dziecko kochane. Obudziłaś się. Jak dobrze. - powiedziała przytulając mnie.
- Nic mi mamo nie jest.
- Powiedz dlaczego to zrobiłaś?
- To wszystko mnie już przerosło.
- O niczym mi nie mówiłaś.
- Bo nie widziałam potrzeby żeby Cię martwić. Ty i tak masz dużo swoich problemów. Nie chciałam Ci dokładać moimi. Przepraszam... Gniewasz się na mnie?
- Kochanie nie mam jak się na Ciebie gniewać. To ja tu nawaliłam. Zaniedbałam Cię. Nie pytałam co u Ciebie. Mam nadzieję, że będziesz w stanie mi to kiedyś wybaczyć.
- Kocham Cię mamo.
- Ja Ciebie też kochanie.

Tydzień później.
W ciągu tego tygodnia działo się dużo. Bardzo dużo. Mama załatwiła mieszkanie w innym mieście, nową szkołę dla mnie i dla Rugg'a... Ogólnie wszystko co powinnyśmy mieć załatwione przed przeprowadzką. A gdzie się przeprowadzamy? Do Los Angeles! Miasto moich marzeń. Zawsze chciałam tam pojechać, a co dopiero mieszać!
- Tińka! - usłyszałam wołanie Rugg'a. - Złaź na dół bo za raz pojedziemy bez Ciebie! - dodał.

Mimo tych złych wydarzeń będzie mi brakować tego miejsca. Ale muszę w końcu zostawić za sobą to co złe i zacząć żyć na nowo. Zamknę w końcu rozdział cierpienia i otworzę nowy. Mam nadzieję, ze weselszy.

Wzięłam ostatni bagaż jakim był mój plecak i zbiegłam na dół. Uśmiechnęłam się do brata i przytuliłam do niego. Gdy się od siebie odlepiliśmy skierowaliśmy się do wyjścia z domu, a następnie do samochodu. Wsiedliśmy do niego, a mama odpaliła silnik.
- Teraz będziemy prawdziwą rodziną. - powiedziała nasza mama.
- Bez żadnych tajemnic i kłamstw. - dodałam z wymalowanym na ustach uśmiechem.

Teraz już wiem, że samobójstwo nie jest lekarstwem na ból i cierpienie. Bo szczęście nie polega na tym żeby siebie tylko uszczęśliwić. Szczęście polega na uszczęśliwieniu innych i przy okazji siebie. Co to za szczęście kiedy wszyscy wokół będą nieszczęśliwi. Teraz na prawdę będę szczęśliwa. Z moim bratem i mamą. W nowym domu, szkole i mieście. Teraz... Wszystko zacznie się od nowa. Zacznę żyć jakby nie wydarzyło się nigdy nic złego. Jakby nie było przeszłości. Będę żyć bez mojej metalowej przyjaciółki. Znajdę nowych przyjaciół. Może nawet i chłopaka. Albo przestanę rozmyślać co przyniesie przyszłość i poczekam. Poczekam co przygotuje mi los i życie...

Z tą myślą oparłam głowę na szybie i nawet nie wiedząc kiedy zasnęłam...

~***~
Hejo!
Tu Asia!
I jak wam się rozdział podobał?
Mi tak nawet.
Jak widzicie są 2 dość duże przeskoki czasowe.
Możecie mnie za nie zabić, ale uznałam że nie ma sensu przez milion rozdziałów opisywać coś nudnego.
Rozdział jest taki a nie inny bo mam podły humor.
A czemu?
Przez moją koleżankę.
Ale co ja tu o smentach.
Akcja się rozkręca!
To co będzie się dziać w LA będzie mega!
Znaczy...
Chyba.
Bo rozdziałów muszę zapas zrobić.
Poza tym nie mam napisanego następnego.
Ale chyba mi to wybaczycie.
Ale ja już nie przedłużam.
A na razie... Komentujcie. Obserwujcie. Niebieski magiczny guziczek. Ja się z wami żegnam. Dzięki. Cześć i na razie!
Asia Ari <3

poniedziałek, 13 lipca 2015

Rozdział 14 - Ma najrzadszą grupę krwi.





Boisz się powiedzieć ludziom, co naprawdę czujesz, bo boisz się że to ich zniszczy. 
Dlatego wszystko trzymasz w sobie i to niszczy ciebie. 


Rugg

Po słowach Grace że nie ma Tini zerwałem się i szybko pobiegłem do jej pokoju. Boję się że zrobiła sobie coś złego. Przecież to wszystko mogło ją przerosnąć. Wiedziałam, że nie dawała sobie rady z tym wszystkim. Słyszałem jak po nocach płakała. Teraz jednak do głowy mogły przyjść jej jeszcze większa głupota. Mam złe przeczucia ale oby były fałszywe. Nie darowałbym sobie, że moja siostra może zrobić sobie coś, co może zaszkodzić na jej zdrowiu, przeze mnie. Zżyłem się z nią i nie wyobrażam sobie dnia bez niej i jej głupich pomysłów aby zniszczyć mi grzywkę. Na samo wspomnienie uśmiechnąłem się pod nosem. Gdy już dotarłem do je pokoju po zapukaniu odpowiedziała mi cisza. Nie wiem czy zasnęła czy udaje że jej tam nie ma. Delikatnie otworzyłem drzwi i zajrzałem w głąb pokoju. Zastałem tam jednak pustki. Przestraszyłem się i to bardzo. Zdenerwowany wyszedłem z pomieszczenia i skierowałem się w stronę łazienki. Drzwi o dziwo było uchylone. Niepewnie je otworzyłem i to co tam zastałem przeraziło mnie. Nogi odmówiły posłuszeństwa i stały się jak z waty. Nie wiem ile tak stałem ale gdy już dotarło do mnie co Tini zrobiła szybko wybrałem numer alarmowy. Mój jeżyk plątał się niemiłosiernie ale na szczęście osoba po drugiej stronie wszystko zrozumiała. Po zakończeniu połączenia szybko podbiegłem do Tini i i próbowałem zatamować krew wypływającą z jej ręki. Cały czas zadawałem sobie pytanie czemu ona to zrobiła. Widziałem, że ciężko jej jest przez tą sytuację w szkole. Nie myślałem jednak, że zrobi coś aż tak głupiego.
- Ruggero co się tam dzieje? - usłyszałem wołanie mojej mamy. Do tej pory nie dociera to do mnie ale teraz nie czas na monologi wewnętrzne.
- W łazience. - odkrzyknąłem. Nie miałem siły aby krzyczeć co tu się stało. Przerosło mnie to. Ten widok zapamiętam do końca życia.
- Matko kochana. Co tu się stało? Tini. Coś ty narobiła. - powiedziała moja mama i podeszła do mojej siostry. Widziałem, że nie jest z nią dobrze. Zaczęła płakać i nie była w stanie nic zrobić. Gdy już trochę udało mi się zatamować krwawienie z jej ręki do łazienki weszli lekarze. Spojrzeli na siebie i włożyli ją na nosze.
- Możemy wziąć jedną osobę. Kto z państwa jedzie.
- Mamo?
- Jedź Rugg. Ty myślisz trochę trzeźwiej niż ja. Ja dojadę.
- Dobrze tylko uważaj na siebie.
- O mnie się nie martw. Idź. - powiedziała a ja poszedłem za lekarzem. Wsiedliśmy do karetki i zaczęliśmy kierować się w stronę szpitala. Ja zacząłem rozmyślać... Czemu to zrobiła? Co jej przyszło do głowy? Może nie wytrzymała tego wszystkiego? Nie wiem... A może jest zazdrosna... Zazdrosna o mnie. Może się wystraszyła że jak ja się teraz pojawiłem ona przestanie być ważna dla swojej matki. Nie mam pojęcia. Ale dowiem się tego. Jak nie powie mi po dobroci to zrobię jej na złość i coś wykombinuje. Nie zauważyłem nawet jak dojechaliśmy. Lekarze szybko zabrali nosze na których leżała. Gdy weszliśmy do szpitala weszli do jakiejś sali, a mi kazali czekać. Sam nie wiem na co... Wiem, że czas dłużył mi się niemiłosiernie.

3 godziny później

Mam wrażenie jakby czas płyną bardzo wolno... Sekundy to minuty. Minuty to godziny. Godziny to miesiące... Nasza mama przyjechała jakoś 20 po nas. Od tego czasu... Wszystko umarło. Nagle z sali Martiny wyszedł lekarz. Nie był wesoły. Wręcz przybity.
- Państwo to rodzina Martiny?
- Tak. - odpowiedziała szybko moja mama. - Doktorze co z nią?
- Nie mam za dobrych wieści. Pani córka straciła bardzo dużo krwi.
- To nie możecie przeprowadzić transfuzji? - zapytałem.
- Niestety Martina ma bardzo rzadką grupę krwi której akurat w tym momencie nie mamy. Przykro nam... Ale bez tego nie uda nam się jej uratować. Jaką ma pani grupę krwi?
- AB Rh-
- Niestety... Ona ma O Rh-
- Chwila. Ja mam grupę krwi 0 Rh-.
- Zgodziłby się pan na oddanie krwi?
- Tak! To moja siostra. Muszę jej pomóc.
- Proszę za mną. - powiedział i skierowaliśmy się do jakiejś zali.

10 minut później

Jestem już po pobraniu krwi. Pobrali mi jej pół litra. Dostałem sok pomarańczowy i ciastko z czekoladą. Sok wypiłem a na ciastko nie miałem ochoty. Prawdę mówiąc nie miałem nawet ochoty na sok. Wziąłem ciastko i udałem się z powrotem pod salę Tini. Tam siedziała załamana mama. Teraz nie zostało nic innego jak czekać. Czekać właściwie na cud. Oby ten cud nastąpił. Musi nastąpić...

~***~
Heja!
Nie zgadniecie kto się zgłasza.
Tu Asia!
Tak ja!
Dawno mnie tu nie było.
Ten rozdział do momentu przyjścia mamy Tini i Rugga napisała Patiś. 
Resztę ja.
Mam nadzieję że się podoba.
Dawno mnie nie było ale obiecuję poprawę.
Nie wiem czy w wakacje będę tak często jak wcześniej ale w roku szkolnym będę dużo częściej.
Co w rozdziale.
Czo ta Tini narobiła?!
Jeszcze ma najrzadszą grupę krwi.
Ale Rugg na szczęście też ją ma. 
Wszyscy wyczekują cudu.
Tylko czy on się wydarzy...
Nie wiem :D
Ale ja już się żegnam mam wrażenie że Patiś mnie zabije jak zobaczy że dokończyłam rozdział :D
Ale może przeżyję.
Trzymajcie kciuki za me życie.
Ja już serio spadam.
Papa!
Asia Ari <3

środa, 8 lipca 2015

Rozdział 13 - Zielonooki wokalista.



Ludzie nie płaczą dlatego, że są słabi. 
Płaczą, bo byli  silni zbyt długo.


rozdział dedykowany Mechi Lambre 
miłej lekturki <3 


Grace

Oby to do czego zmierza Ruggero nie było tym co ja mam na myśli. Myślałam, że uda mi się to zatrzymać w tajemnicy jeszcze dłużej. Liczyłam na to, że w ogóle nikt nie dowie się o moich błędach młodości. Mam to wszystko opowiedzieć czy poczekać na wersję Ruggero. Tylko nie wiem co naopowiadał mu ojciec. Mógł powiedzieć coś całkiem innego. Mógł postawić mnie w całkiem innym świetle. Najgorszym jakim może być.
- To może ja powiem jak to było? Pozwolisz Rugerro?- nie czekając na jego odpowiedź zaczęłam mówić.
- Miałam wtedy 20 lat. Byłam jeszcze głupia i naiwna. Nie wiedziałam co to miłość. Poznałam wtedy twojego ojca. Był taki szarmancki i romantyczny. Zakochałam się do granic możliwości. Wierzyłam w każdą jego bajeczkę. Gdy dowiedział się o ciąży stał się wobec mnie oschły. Po porodzie jego rodzina od razu złożyła do sądu wniosek o odebranie mi praw rodzicielskich. Znajomości i fortuna zwyciężyły. Odebrano mi ciebie i zakazano cię odwiedzać. Jedyne co po tobie mi pozostawiono to zdjęcie gdy miałeś 3 miesiące. Wiele razy próbowałam się skontaktować z twoim ojcem ale on najzwyczajniej świecie ignorował mnie. Z depresji wyciągną mnie twój ojciec. Lecz gdy dowiedział się, że jestem w ciąży, zniknął bez śladu. Nie wiem gdzie teraz jest. - z moich oczu poleciały łzy i nie próbowałam ich powstrzymywać. Wspomnienia z młodości powróciły. A wraz z nimi również i cierpienia.


Ruggero 

Mój ojciec był tak podłym człowiekiem? I jeszcze śmiał mi wmówić że to ona mnie porzuciła i nie chciała o mnie słyszeć. A to on jej zabronił. Teraz wiem jakim idiotą jest. I to zakochanym w sobie idiotą. Ja mu przez te wszystkie lata wierzyłem w każde słowo a on tak perfidnie mnie oszukiwał. Tylko czemu nie pozwolił mojej matce zobaczyć własnego syna. Dobrze wiedział jak tęsknię za moją matką i mi jej brakuje. Jak mi brakuje jej ciepła. Ale mimo to dalej ukrywał przede mną prawdę i wmawiał mi kłamstwa. - po wielu dylematach podszedłem do mojej matki. Ona zdezorientowana spojrzała na mnie lecz ja posłałem jej słaby uśmiech. Delikatnie się nachyliłem i przytuliłem się do niej, Ona niepewnie oddała mój uścisk. Nie wiem ile tak staliśmy a raczej ja stałem ale wtedy czas dla mnie się zatrzymał. Wszystko przestało się liczyć. Nie obchodziło mnie nic innego niż tylko moja matka którą odzyskałem. W końcu mogę się do niej przytulić. Mogę poczuć jej zapach. Mogę w końcu zadręczać się myślami gdzie ona teraz jest i co robi. Czy tęskni za mną, czy myśli o mnie. Czy pamięta mnie jeszcze. Teraz wiem że o mnie nie zapomniała i została perfidnie oszukana. Nie mam już zamiaru wracać do tego debila. Od dzisiaj nie jest już moim ojcem. Zawinił na całej linii. Nie będę w stanie wybaczyć mu tego. Stracił moje zaufanie, I raczej nigdy go już nie odzyska. Jest parszywym kłamcą i nie jest godny nawet jednego mojego spojrzenia.
- Rugg a wiesz gdzie podziała się Tini? Przed chwilą jeszcze tu siedziała a teraz jej miejsce jest puste.- na słowa pani Grace, mojej matki oderwałem się od niej jak oparzony. Nie wiem kiedy ona wyszła. Zamyśliłem się tak, że nie zauważyłem niczego. Nawet tego jak Tini mignęła mi przed oczami.

Tini 

Siedzę w łazience.Do tej pory nie wierzę w to co przed chwila się dowiedziałam. Cały czas kręcę głową i powtarzam sobie że to niemożliwe. Nie mogę w to uwierzyć. Mam brata. Mam  brata który pomógł mi tle razy a ja nawet nie wiedziałam że jestem z nim spokrewniona.  Dlatego w mojej prawej ręce tkwi moja przyjaciółka. Już tyle razy mi pomogła. Wierzę, że dzisiaj też to zrobi. Jednak nie w zwyczajny sposób. Mam nadzieję, że pozostawi taki ślad na moim nadgarstku, iż nie będę musiała już oglądać tego świata. Moja matka jest zajęta swoim synem który sam postanowił ją odnaleźć. byli tak zajęci sobą, że nawet nie zauważyli jak wyszłam z salonu. Jestem pewna, że teraz będzie tak codziennie. Nie będę zauważana i być może jeszcze traktowana jak służąca. Tego bym już nie wytrzymała. Ignoracji ze strony jedynych osób którym mogłam zaufać też. Przecież ja dla nich będę tylko problemem. Oni nie będą mogli się nacieszyć sobą, bo w końcu pomiędzy nimi stanę ja. Będą mieli mi to zapewne za złe. Próbowałam przypomnieć się całe moje dotychczasowe życie. Przed oczami pojawiła się twarz Ewy. Żyletka w mojej prawej ręce po raz pierwszy tego wieczora przejechała po skórze. Kolejną osobą a raczej osobami które pojawiły się przed moimi oczami to Valeria i Gery. Niby były moimi przyjaciółkami a tak na prawdę były w zmowie z Evą. Kolejna czerwona stróżka wypłynęła z mojego nadgarstka. Przed oczami pojawił się Diego. Skrzywdził i upokorzył mnie najbardziej ze wszystkich osób które były moimi wrogami. na jego wspomnienie żyletka sama przejechała po skórze. Coraz więcej krwi wypływało ale nie przejmowałam się tym. Wszystko było mi już jedno. Jednak mój mózg obrał taktykę przez smutek do radości. Mi to nawet odpowiadało. Kolejnym wspomnieniem był mój sen. Na mojej twarzy na ułamek sekundy zawitał uśmiech, Ten park był przepiękny i po cichu liczyłam, że kiedyś go odnajdę ale jak widać nie będzie mi to dane. Przejechałam po raz kolejny metalowym narzędziem. Wokół mnie była już dosyć duża kałuża krwi. W głowie powoli zaczynało mi szumieć ale wiedziałam, że to jeszcze nie koniec. Przed oczami pojawił mi się radosny Rugg. Spędzone z nim chwile były najlepszymi w moim życiu. Był wspaniałym przyjacielem jak i również bratem. Oby znalazł sobie dziewczynę która będzie dbała o niego. A przede wszystkim kochała go. Tym razem narzędzie mojego odejścia zagłębiło się bardziej w mojej skórze. Pieczenie się zwiększyło ale nie przejmowałam się tym. Kolejnymi wspomnieniami które zalały mój umysł były związane z moją matką. Zawsze radosną. Ja jednak wiedziałam, że to tylko maska pod którą jest kłębkiem nerwów. Starałam się ją wspierać ale nie zawsze mi to wychodziło. Żałuję, że w niektórych momentach nie byłam dla niej milsza. Ukarałam się więc za to mocnym przeciągnięciem metalowej przyjaciółki po nadgarstku. Gdy już myślałam że to wszystkie wspomnienia w mojej głowie zagościło jedno. Zielonooki wokalista zespołu One Thing. Przypomniałam sobie cały koncert na który zabrał mnie Ruggero. Najbardziej jednak utkwił w mojej pamięci Jorge, jeżeli nie pomyliłam imion. Był i zapewne nadal jest idealny w każdym calu. Do tej pory również pamiętam jak wpadłam w jego ramiona. Czułam się bezpieczna jak nigdy. Nikt mi jeszcze nie dał takiego poczucia bezpieczeństwa. Chociaż tyle dobrego spotkało mnie w moim marnym życiu. Nigdy bym sobie nie wyobrażała, że ktoś sławny uratuje mnie przed upadkiem. Jednak los odmienił bieg wydarzeń. Zrobiłam kolejne cięcie które w tym momencie zadecydowało. Przed oczami pojawiły się czarne plamki a jak poczułam jak krew zaczyna wypływać w wolniejszym tempie. Oczy same się zamykały. Powieki stały się ciężkie, aby je utrzymać podniesione. Nie wiem kiedy nawet opadły.


~~~
No hejoszky <3 
   Możecie mnie zabić. 
Wiem że długo nie było rozdziału a obiecałam, że będą pojawić się częściej. 
Jednak przyrzekłam sobie że jeszcze dzisiaj wezmę się za kolejny i być może kolejny, kolejny. 
Jesteście ciekawi czy ktoś uratuje Tini? 
To niestety musicie poczekać do następnego hihi. 
Powiem tylko.
Wszystko może się zdarzyć. 
Ja natomiast będę się już żegnać jeżeli mam zamiar wziąć się za pisanie kolejnych rozdziałów. 
Papatki i do następnego <3 
Czytasz= komentujesz= motywujesz